Donnerstag, 11. August 2016

Rozdział 2

Z perspektywy Gareth'a:

-Melduję się kapralu.-powiedziałem zraz po wejściu do gabinetu dowódcy. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać, jednak miałem nadzieję, że nie będziemy dalej drążyć tematu mojej kłótni z bratem.
Bo nie miałem na to siły ani ochoty.
-Usiądź Gareth, mam dla ciebie dobre wieści. Wraz z Ethanem dostaniecie nowych partnerów,  żebyście mogli kontynuować swoją misję.
Odetchnąłem z ulgą wdzięcznie patrząc na pana Herca. W końcu będę mógł dalej walczyć w mojej maszynie. Nie mogłem się doczekać powrotu do zabijania tych potworów.
-Później dostaniecie resztę instrukcji, na razie musicie się zadowolić tymi. Przekaż bratu, że jutro w biurze Raileya macie odebrać pliki i dane na temat potencjalnych pilotów, których wam znajdą.-powiedział.
-Dobrze.-odparłem, chociaż wcale nie chciałem rozmawiać z tym ptasim móżdżkiem.  
-Jest już prawie ósma, więc leć teraz na trening, bo jeszcze się spóźnisz.-dodał patrząc na swój srebrny zegarek.-Mam nadzieję że pomogłem, a teraz muszę wracać do obowiązków....do widzenia.
-Tak jest sir. Do widzenia.-odpowiedziałem po czym szybko ruszyłem w stronę drzwi żeby nie marnować kapralowi jak i sobie więcej czasu.
W końcu musiałem zdążyć do punktu medycznego.
Ręka zaczynała coraz mocniej boleć co nie było dobrym znakiem. Bałem się że przez to będę jeszcze łatwiejszym celem.
Ale równie dobrze mogłem użyć mojej umiejętności ukrywania emocji, do tej pory się sprawdzała. Wystarczyłoby zrobić to samo z bólem fizycznym. Po prostu o nim zapomnieć jakby nie istniał.
Przecież byłem dobrym aktorem.

***

Na salę ćwiczeń ruszyłem bez opatrunku. Jak się okazało, naszego lekarza nie było w gabinecie, dlatego nie dostałem żadnego znieczulenia ani maści. Musiałem uporać się z podwójnie narastającym bólem, który nie ustępował. 
Dodatkowo dzisiaj miał się odbyć sprawdzian umiejętności, którego najbardziej się obawiałem. 

Na początku treningu jak zwykle zaczęliśmy od stu standardowych pompek. Zazwyczaj nie było to dla mnie wielkim wyczynem, jednak teraz czułem jak mięśnie w uszkodzonej ręce mocniej się napinają i pieką z bólu. 
Dlatego musiałem zacisnąć zęby i dalej wykonywać codzienne ćwiczenia. 
Później, na szczęście przeszliśmy do upragnionego biegania. Wtedy moja prawa ręka mogła sobie chwilę odpocząć.
Zrobiliśmy z trzydzieści okrążeń i dwadzieścia szybkich sprintów. 
Wszystko szło jak z płatka. 
Niestety problemy zaczęły się gdy zaczął się kolejny punkt dzisiejszego treningu - walka kijami, czyli sprawdzian. 
-Gareth, zmierzysz się z Joshem.-jeszcze tego brakowało, zazwyczaj dawałem sobie radę nawet z zamkniętymi oczami, jednak teraz nie potrafiłbym nawet pacnąć muchy.

Chwyciłem kij i stanąłem w odpowiedniej pozycji. Kiedy usłyszałem gwizdek od razu ruszyłem do ataku. Uwielbiałem tą część treningu, zawsze byłem w niej dobry. Jednak teraz miałem dodatkową przeszkodę, oprócz przeciwnika pozostawała sprawa ręki. 

Uderzyłem z całej siły w ramię przeciwnika, jednak udało mu się odparować cios. 
Zamachnął się kijem i walnął mnie w kolano. 
Podcięło mnie i upadłem plecami na ziemię. 
-1:0 dla Josha.-słyszałem śmiechy jego kolegów.
Kolejny raz ustawiliśmy się na swoich pozycjach. Nie mogłem przegrać....nie teraz. 

Niebieskooki dosięgnął końcem broni mojego prawego łokcia. 
Strużka potu spłynęła mi po czole, to naprawdę bolało. Odwróciłem głowę w druga stronę żeby żadna z osób na sali nie widziała malujących się na mojej twarzy trwogi i bólu.
Niestety stał tam mój brat, który bacznie mi się przyglądał. Gdy zobaczył moją minę, ściągnął brwi po czym popatrzył na moją rękę. Chyba się domyślił.

Cholera.

Ponownie odwróciłem się w stronę przeciwnika. Szybko machnąłem kijem podcinając mu jedną z nóg.
Ku mojej uciesze upadł. 
Znowu mieliśmy równe szanse. 
-1:1, czyli remis.-trener także zaczął się mną interesować, dlatego uśmiechnąłem się sztucznie, robiąc dobrą minę do złej gry. 

Rozpoczęła się ostatnia runda. 
Uważnie przyglądałem się poczynaniom Josha. Jak na dłoni było widać, że chce wygrać ten pojedynek. Czułem, że jest zdesperowany. 
Ruszył na mnie z dzikim wyrazem twarzy, mierzył w moje udo.
Jednak uniknąłem ciosu i jego kij przeciął powietrze. 
Szybko wykonałem długi krok w jego stronę żeby zmniejszyć dystans, po czym wycelowałem broń w brzuch blondyna. 
Niestety byłem zbyt wolny i to on uderzył mnie w pierś, wcześniej blokując mój cios. 
Zachwiałem się na nogach, ale zdołałem utrzymać równowagę. Chwyciłem kij w jedną, prawą rękę i zacząłem nim dziwnie kręcić, starając się zdezorientować przeciwnika. 
Poskutkowało.
Na chwilę stracił czujność.
Nie marnując okazji ponownie wymierzyłem w brzuch.
Tym razem trafiłem. Josh upadł na kolana.
Wygrałem walkę.
-1:2 dla Garetha. Brawo za piękny pojedynek.-trener podał nam obu ręce.-Teraz kolej Louisa i Ethana. Zapraszam.

Podałem kij chłopakowi który miał walczyć z moim bratem. Poklepałem go po plecach, życząc powodzenia, chociaż i tak wiedziałem, że Ethan wygra. 
Był tak samo wprawiony jak ja.
Jeszcze przed kłótnią razem ze sobą ćwiczyliśmy, obydwoje byliśmy niepokonani. 
-Gareth, musimy porozmawiać.-Railey popatrzył na mnie badawczo.
-Oczywiście, o co chodzi?-spytałem błagając w duchu żeby trener nie zaczął tematu ręki. Miałem nadzieję, że się nie domyślił. Gdyby tak się stało, stałbym się jeszcze większym pośmiewiskiem.
-Co się z tobą dzieje?-zesztywniałem na to pytanie.-To do ciebie nie podobne. Przecież zazwyczaj wygrywałeś pojedynki w najkrótszym możliwym czasie bez żadnego wysiłku. Dzisiaj omal nie przegrałeś.
-To tylko zmęczenie.-skłamałem.-Czasami mam takie dni. 
-Jakoś za bardzo ci nie wierzę.-znowu zaczął mi się przyglądać.-Ale idź już do swojego pokoju. Jutro masz wolne. Mam nadzieję, że wrócisz do formy. Chcę cię po jutrze widzieć w pełni sił.
-Tak jest.-odparłem trochę niemrawo, po czym skierowałem się w stronę drzwi.

Jednak zanim wyszedłem z sali napotkałem na skupione spojrzenie brata.
Jeszcze tego brakowało.....
żeby ktoś się o mnie martwił..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Konnichiwa! Z tej strony Mysterious Rebel..
Przepraszam za długą nieobecność. Naprawdę mi przykro. Postaram się być bardziej kompetentna.
Rozdziały będą pojawiać się częściej. 
Ten dzisiejszy post jest według mnie taki sobie, jednak możliwe, że wam przypadnie do gustu. Historia powoli się rozkręca. :)
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu wpada! Do zobaczenia w następnym rozdziale. :D