Mittwoch, 14. September 2016

Rozdział 3:

Oczami Ethana:
 Był trening walczyłem z Louisem, oczywiście wygrałem, on jest nowicjuszem więc nie miał ze mną szans, no chyba , że byłby wytrenowaną maszyną do zabijania. Nie przejąłem się walką, chciałem myśleć tylko o jutrze, o nowym partnerze. Niestety walka, która odbyła się kilkanaście minut wcześniej przykuła moją uwagę aż za bardzo. Wtedy walczył mój brat, był tak samo dobry jak ja, walczył z najsłabszą osobą tutaj więc powinien skończyć szybciej niż zazwyczaj, a on o mało co nie przegrał. Nie żebym się martwił czy coś, jesteśmy pokłóceni, ale jesteśmy braćmi. Poza tym on jest żołnierzem wyszkolonym do walki z Kajiu, do tego potrzeba wszystkich sił. Nie oszuka mnie, że wszystko gra, przecież widzę. Coś jest nie tak mam wrażenie, że jego ręka go boli i przeszkadza mu. Muszę to sprawdzić, bo nowy partner nie będzie jedynym co mi w głowie siedzi. Nawet mam pomysł jak to zrobić!
-A ty coś taki zamyślony, nie gadaj, że zmieniasz się w tego ciamajdę twojego brata-Od razu poznałem głos moich "kumpli". Odwróciłem się i zobaczyłem całą moją "bandę" śmiejących się cicho pod nosem.
-Nie, jutro mam dostać nowego partnera i po prostu nie mogę się...doczekać-powiedziałem tak żeby nie zauważyli mojego zakłopotania.Odwróciłem się i poszedłem w stronę pokoju.
 Po drodze myślałem o tym co powiedział. Mój brat nie jest słaby, jest denerwujący ale nie słaby. Nie przepadamy teraz za sobą, ale prawda jest taka, że on jest dobrym aktorem . Wiem, że śmierć rodziców wstrząsnęła nim tak samo mocno jak mną i wiem też, że bez niego bym się nie podniósł.
   Szedłem tak przed siebie kiedy zobaczyłem mojego brata przed drzwiami do swojego pokoju, miał drzwi zaraz za moim pokojem idąc od strony sali treningowej.  Mój brat otwierał nasze ciężkie żelazne drzwi lewą ręką. Wiedziałem zawsze robi to prawą. jak tylko zniknął za drzwiami ruszyłem za nim. W ostatnim momencie wsadziłem stopę pomiędzy drzwi a futrynę, blokują je tym samym i wszedłem do jego królestwa.
-Zapukać to nie łaska, nie musisz tu wpadać jak huragan. Czego chcesz?-Od razu powitał mnie swoją radością.
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz- uśmiechnąłem się pod nosem
-Nie, czego chcesz?
-Chciałem się tylko zapytać czy ty też dostaniesz nowego partnera?-Musiałem mieć jakiś powód, przecież nie powiem mu wprost co chcę.
-Tak- Widać, że nie chce mnie widzieć
-Wiesz o nich coś?
-Nie, nawet nie pytałem.
-Nadal je trzymasz?-powiedziałem uśmiechając się pod nosem i pokazując na figurki aut i samolotów ,jak byliśmy młodsi często się nimi bawiliśmy ja też mam, pamiętam jak się wymienialiśmy one były naszą formą przekupywania. Wtedy przyszedł mi do głowy pewien pomysł, rzuciłem w stronę jego prawej ręki, tak jak myślałem złapał lewą.
-Co ty wyprawiasz?!- patrzył na mnie jak na wariata
-Czemu ćwiczyłeś skoro masz kontuzję ręki?- spojrzał na mnie lekko zdziwiony- Co myślałeś, że się nie dowiem? Sorry, ale za dobrze cię znam.
-Nie twój interes- prychnął tylko w odpowiedzi
-Wiesz , że mogło ci się od tego pogorszyć. Odbiło ci?! Jesteśmy wszyscy w stanie zagrożenie czy tego chcesz czy nie siedzimy w tym razem, a ty zamiast pomagać jak widzę chcesz nas tylko pozbawić kierowcy?!- wyrzuciłem wszystko na jednym oddechu, ale mi ulżyło
-Przepraszam- bąknął cicho jak już wychodziłem, ale usłyszałem.
Potem poszedłem od razu siebie. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej wszystkim bardzo przepraszam, że krótki. Mam nadzieję, że wam się spodoba, akcja przyśpiesza i już w następnym poście mam nadzieję, że zaczniemy już naprawdę z walką i miłością.
Maja :D