Donnerstag, 24. September 2015

Rozdział 1

Z perspektywy Garetta:

Opierałem się o framugę drzwi nerwowo tupiąc nogą. Ponad godzinę temu mój brat poszedł do gabinetu kaprala i jeszcze z  niego nie wrócił. Chociaż byłem z nim w konflikcie, nie chciałem by cokolwiek mnie ominęło, dlatego czekałem na niego ze niecierpliwieniem żeby w końcu dowiedzieć się czegoś interesującego.
-Teraz ty.-usłyszałem głos za swoimi plecami.
Jak się spodziewałem, był to mój brat, patrzył na mnie spode łba, jakby zaraz miał mnie zarżnąć. Posłałem w jego stronę szyderczy uśmiech, tym samym dając mu do zrozumienia ze bawi mnie jego zachowanie.W odpowiedzi machnął tylko rękę i ruszył w stronę swojego pokoju.
Porzuciłem zamiar wypytania go o tajemniczą wizytę, zresztą i tak by mi nie powiedział.
Naprawdę miałem już tego wszystkiego dość, podnosił mi ciśnienie i bez przerwy stroił sobie ze mnie żarty. Zastanawiałem się czy rzeczywiście był moim bratem? Może zostaliśmy podmienieni? Przecież byliśmy kompletnymi przeciwieństwami. Ja ,miałem spokojną, cichą i zrównoważoną naturę, natomiast mój brat był bardzo energiczny i często nieznośny.
Westchnąłem. Już nawet miałem zamiar się ciąć i być pieprzonym emo. Nie wytrzymywałem emocjonalnie, chociaż nie było po tego mnie widać. Ciężko przechodziłem utratę rodziców, do tego dochodziły systematyczne kłótnie z bratem i ta cała apokalipsa Kajiu.  Po prostu nie wyrabiałem i powoli zaczęło mi odbijać. Ale cóż, nie mogłem się do nikogo z trym zwrócić, dlatego wszystko zwaliło mi się na głowę.
Jednak musiałem jakoś to wytrzymać, nie miałem innego wyboru, przecież byłem kierowcą Jaegera. Jednym z niewielu którzy mogli ocalić ludzkość.
Schyliłem głowę i spojrzałem na swoją odznakę, chyba na nią nie zasłużyłem.
-Przestań się nad sobą rozczulać!-usłyszałem warknięcie.
Jak się okazało, byli to "koledzy" z oddziału. Byłem ich kozłem ofiarnym, za to mój brat się z nimi przyjaźnił. Spotykali się codziennie na siłowni, natomiast ja wolałem ulepszać swoją bestię. (Jaegera)
-Wolę się rozczulać, niż tak jak wy myśleć, że jestem najlepszy.-burknąłem z groźnym wyrazem twarzy. Nie dawałem się tak łatwo zastraszyć.
-Lepiej uważaj na to co mówisz.-jeden z nich podszedł i mocno popchnął mnie na ścianę. Poczułem jak ręka wygina mi się w nienaturalnym kształcie zderzając się  betonową barierą. Na pewno będę musiał iść do wojskowego szpitala, nie miałem co do tego wątpliwości. Chwilę później cała ekipa ruszyła  w stronę jadalni śmiejąc się z mojej bezsilności. A ja, nie chcąc napotkać kolejnej wrogiej mi osoby, ruszyłem do gabinetu kaprala, jak najszybciej chciałem się dowiedzieć po co to całe zamieszanie. Kiedy dotarłem na miejsce, zdałem sobie sprawę że przez tą wizytę z pewnością ominie mnie pyszny sobotni obiad, niestety rozkazów trzeba się słuchać a ja nie miałem nic do gadania. Podniosłem zdrową rękę i trzy razy głośno uderzyłem o metalowe drzwi, odczekałem chwilę, po czym gdy usłyszałem ciche "proszę", nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich! Wiem, że rozdział jest bardzo krótki, ale jednak dużo mówi o jednej z głównych postaci. Mam nadzieję że jakoś was zaciekawiłam. To dopiero początek moich pomysłów :D Będzie interesująco. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Znajdą się w nim:
-miłośc
-walka
-krew
-śmierć
-dramat
-nadzieja...... i wiele innych.
Więc zachęcam do czytania wszystkich którzy lubią takie klimaty! Do zobaczenia w następnym poście! :D

Mysterious Rebel 

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen